środa, 20 kwietnia 2011

Porsche Panamera S - limuzyna w 100 %

Marka Porsche wkracza dzielnie do klasy samochodów luksusowych. Choć słynie z produkcji samochodów sportowych, Porsche świetnie poradziło sobie w nowym segmencie. Za kierownicą Porsche Panamera S każdy poczuje się wyjątkowo.

Patrząc na ten samochód nasuwa się wiele pytań. Czy jest to auto sportowe? Napewno nie, gdyż owe Porsche waży 1,8 t i ma prawie 5 m długości. Nie może to być coupe, gdyż nawet wysoki pasażer może wygodnie rozsiąść się w elektrycznie sterowanych fotelach. Więc może sedan? Ale nie ma sedana, w którym siedzi się niemal na podłodze i który ma bagażnik o zmiennej pojemności.
Porsche jest znane z produkcji sportowych modeli. Segment luksusowych samochodów jest dla tej marki zupełną nowością. Jednak Porsche wkracza do tego segmentu bez żadnych kompleksów. I jest to dostrzegalne w cenie samochodu, która jest wysoka, nawet jak na warunki klasy premium. Wersja podstawowa kosztuje 111 tys. euro, a po uwzględnieniu dodatkowego wyposażenia (m.in. pakietu Chrono Plus, dwusprzęgłowej skrzyni biegów, adaptacyjnego zawieszenia), cena wzrasta do 120 tys. euro. Zaskakujące jest to, że w Polsce musimy za taką wersję zapłacić o 16 tys. euro więcej niż na rynku niemieckim.
Jeśli już usiądziemy za kierownicą, będziemy wiedzieli za co zapłaciliśmy. Siedzi się dość nisko na profilowanych siedzeniach. Wysoki tunel środkowy i pozycja kierowcy są charakterystyczne dla sportowych samochodów. Z jednej strony jest to więc typowe Porsche. Jednak wnętrze jest szlachetne i bardzo luksusowe, kojarzące się z 5-gwiazdkowym hotelem. Mimo, że na środkowej konsoli jest mnóstwo przełączników, ułożone są one logicznie, więc ich obsługa jest prosta.
Silnik uruchamia się za pomocą przycisku z lewej strony kierownicy. Dźwięk silnika jest miły dla ucha. Przyspiesza subtelnie, płynnie zmieniając przełożenia. Jest fantastycznie wyciszony. W momencie zatrzymania auta, Panamera wyposażona w system start-stop automatycznie się wyłącza. Na autostradzie potrafi pokazać pazur. Przy 400 KM bez problemu rozpędzamy się do 270 km/h. Komfort jazdy jest niesamowity, bez względu na to, który tryb pracy aktywnego zawieszenia został wybrany. Tym samochodem po prostu trzeba się przejechać, żeby to poczuć.

Fiat 500 Twinair

Marka Fiat powraca do silników dwucylindrowych, znanych między innymi z popularnego niegdyś "Malucha".  Czy to było dobre posunięcie? Może nie powinni wracać do przeszłości?

Fiat-500-TwinAir-3
Grupa kierowców, którzy wciąż tęsknią za Fiatami 126p i ich dwucylindrowymi jednostkami napewno ucieszy wiadomość, że włoski producent wpuści na rynek mnóstwo oszczędnych "dwucylindrówek" TwinAir o mocy od 65 KM do 105 KM.
Przyczyną wprowadzenia takich silników jest troska o środowisko, tak przynajmniej mówi producent. Motor o pojemności 900 cm3 to nowa konstrukcja z najnowocześniejszymi rozwiązaniami Fiata wyposażona w turbosprężarkę. Jest to jednocześnie najbardziej ekologiczne auto wsród obecnych silników benzynowych. Emituje 92 g dwutlenku węgla na kilometr. Auto jest też wyposażone w system Start&Stop, co według zapewnień producenta pozwala w mieście zmniejszyć spalanie o 12 %. Dzięki przyciskowi "Eco", możemy zredukować dostępny maksymalny moment obrotowy ze 145 Nm do 100 Nm, osiągany przy 2000 obr./min. Moc się przy tym nie zmienia.
Parametry eksploatacyjne momentu obrotowego i mocy można śmiało porównać z 4-cylindrowym silnikiem 1.4 16V. TwinAir zużywa jednak o 30 % mniej paliwa. Z przekładnią Dualogic Spalanie zmniejsza się o 0,1 l/100 km.
Auto szybko przyspiesza, nie jest przy tym głośniejsze od jednostek czterocylindrowych. Dźwięk silnika podczas jazdy nie jest irytujący, choć trzeba przyznań, że jest ciekawy. Stara koncepcja silników i nowy image Fiata 500 razem mają swoisty urok.
Fiat 500 TwinAir trafił do sprzedaży we wrześniu 2010 roku. Dostępne będą również wersje CNG, a w przyszłości także wersja hybrydowa.

Nissan GTR - Powrót Legendy

Nissan GTR ustanowił nowe standardy jeśli chodzi o produkcje samochodów sportowych, nie tylko dlatego że jest fenomenalnie szybki, praktyczny i znakomicie sie prowadzi, ale przedewszystkim dlatego że pomimo wszystkich swoich zalet nie jest cenowo nieosiagalny. Kupno Ferrari, Porsche? Tylko po co?

Pochodzenie nowego GTRa wydaje sie troche niejasne. Nissan zwykł używać tego określenia w stosunku do modelu Skyline którego początki sięgają aż 1957 roku. Jest on jednak określany przez nissana jako niezależna produkcja gdyż produkcja Skylinea skończyła się na modelu R34. Przez fanów Nissana GTR jest  jednak nadal kojarzony jako kontynuacja tej legendarnej serii.
Nissan GTR na torze
Pomijając jednak trudność określenia pochodzenia nie można jednak odmówić temu autu jego zalet.
Wielkim momentum tego auta był test na słynnym torze Nurburgring, podczas którego pokonał okrążenie toru w czasie krótszym niż Porsche 911 turbo, co było niewypowiedzianym celem konstruktorów Nissana.
Umożliwiło to wcześniejsze porzucenie Gentelmans Agreement, czyli niesłownego paktu japońskich konstruktorów samochodów do nie przekraczania mocy wyjściowej 280 koni mechanicznych.
Japonia potrzebowała własnego super samochodu który mógłby konkurować z europejską czołówką, markami takimi jak Porsche, Aston Martin, Jaguar a nawet Ferrari czy Lamborghini.
Po premierze GTRa za ciosem szły inne japonskie marki takie jak Toyota, która pod szyldem Lexusa wypuściła model LFA.
Osiągami przewyższał on auta z najwyzszej półki, lecz ceny były tak astronomiczne że mało kto mógł sobie na niego pozwolić.
W tym aspekcie GTR bije na głowę całą konkurencje. Jest to chyba najtańsze 300 km/h jakie można dostać na rynku samochodowym w tym momencie.
GTR osiaga moc plus minus 470 koni mechanicznych przenoszonych na cztery koła przez pół automatyczną dwu sprzęgłową skrzynie biegów, co w rzeczywistości przenosi sie na osiągi rzędu 3,5 sekundy od 0 do 100 km/h oraz prędkość maksymalna rzedu 315 km/h.
Pomimo osiągów super samochodu, oferuje on także zaskakujący poziom praktyczności. W samochodzie znajdują sie tony elektroniki oraz układów ułatwiających życie kierowcy.
Na koniec warto wspomnieć o magazynach takich jak Top Gear które określiły GTRa,  jako samochód potrafiący osiągami zbliżyć kierowcę do boga bez zabijania go przy tym, co mówi samo za siebie.
Moim zdaniem GTR jest w stanie rozpocząć swoją własną legendę.

SUV w wersji mini, czyli Mitsubishi ASX 4x4

Dotychczas każdy myślał o nim jak o spokojnym, niepozornym autku. Choć wygląda niepozornie, ASX ze 150 - konnym dieslem i napędem 4x4 potrafi sprawić dużą frajdę podczas jazdy.

mitsubishiasxcompact4x4front196086
Widząc ASX po raz pierwszy ma się wrażenie, że jest mały. Jednak w rzeczywistości jest on całkiem przestronnym samochodem. Nawet osoby w drugim rzędzie siedzeń nie będą narzekały na brak miejsca. Standardowe wyposażenie auta jest dość bogate. Dużym plusem auta są wygodne fotele i przejrzysta deska rozdzielcza. Rozmieszczenie przycisków jest logiczne, więc szybko je znajdziemy.
150 - konny silnik daje podczas jazdy mnóstwo radości. Choć przyspieszenie nie wciska w fotel, rozpędzamy się do 100 km/h w 10 s, co jest dobrym wynikiem w przypadku SUV-a. Spalanie nie przeraża (6,9 l/100 km w mieście, 5,0 l/100 km poza miastem). Taki wynik to zasługa systemu start-stop. Niestety nie jest on dopracowany, bowiem po wciśnięciu pedału sprzęgła trzeba chwilę odczekać na moment włączenia silnika. Sam silnik pracuje trochę głośno na wyższych szybkościach. Za to 6 - biegowa skrzynia działa bez zarzutu.
Napęd 4x4 nie czyni jeszcze z Mitsubishi ASX prawdziwego SUV-a. Jednak dzięku niemu bezpieczniej poczujemy się na śliskiej nawierzchni. Oprócz dołączanego napędu na tylne koła, możemy pokrętłem umieszczonym na tunelu środkowym wybrać funkcję Lock, która powoduje, że na tył przekazywane jest więcej momentu niż przy włączonym 4WD. Tłumienie wybojów przez napęd nadal jest skuteczne.
ASX 4x4 jest o 6 tys. zł droższy od swojego przednionapędowego odpowiednika i kosztuje 92 990 zł. To wysoka cena. Za Outlandera w wersji Invite zapłaccimy tylko o 4 tys. zł więcej. Należy więc ten zakup przemyśleć.